tropikalny, kulinarny, kontrastowy
Wietnam
centralny i południowy
Przez Wietnam na własną Rękę
Wędrowanie po Wietnamie z dzieciakami i plecakami
Zaprawieni w azjatyckich przebojach, które trenowaliśmy już na Sri Lance, w Tajlandii i Indonezji - przylecieliśmy niczym stare wygi do Wietnamu i od progu doznaliśmy niemałych zaskoczeń.
Słabiej tu z dogadywaniem się po angielsku, nieopatrznie z wietnamskiego menu można wybrać mysz, krokodyla czy ropuchę, ale jak już się trochę okrzepnie w tej nowej rzeczywistości, to Wietnam oferuje naprawdę niesamowicie wiele ciekawego i niezwykłego.
Dostaliśmy wizę na miesiąc i w tym czasie udało nam się odwiedzić kilka miejsc na południu i w centralnej części kraju.
Nie dotarliśmy na północ, gdzie panowała wtedy pora deszczowa, a poza tym nam kończyła się już wiza.
Z żalem musieliśmy ten rejon odłożyć na inny czas, oby jeszcze kiedyś nadszedł.
Delta Mekongu
Mekong jest najdłuższą rzeką na Półwyspie Indochińskim. Delta Mekongu jest ogromnym obszarem, który rozgałęzia się na dziewięć głównych odnóg rzeki przed wpłynięciem do Morza Południowochińskiego. Dlatego miejscowi często nazywają Mekong „Cửu Long,” co oznacza „Dziewięć Smoków”. Każda odnoga rzeki jest kluczowa dla lokalnej gospodarki, zapewniając wodę dla upraw, transport oraz źródło ryb i innych zasobów naturalnych.
Te główne odnogi tworzą skomplikowaną sieć mniejszych kanałów, rozlewisk i mokradeł, które razem stanowią jeden z najżyźniejszych i najbardziej urodzajnych regionów na świecie. Znaczna część to tereny podmokłe i wodne, idealne dla życia roślin i zwierząt wodnych oraz rolnictwa.
Atrakcje Okolic Ben tre
Wycieczki po rzece i kanałach
Wizyta w delcie Mekongu nie będzie kompletna bez rejsu łodzią po wąskich kanałach otoczonych gęstą roślinnością i bez odwiedzenia tradycyjnych wiosek.
Mieszkańcy tego regionu z życzliwością witają turystów. Zazwyczaj w programie rejsu po kanałach są odwiedziny w kokosowych manufakturach. Byliśmy w jednej z nich, w niewielkiej wiosce Nhon Thanh w prowincji Ben Tre. Mieliśmy okazję zobaczyć cały proces przetwarzania kokosa, od ręcznego obierania owoców po gotowy produkt.
Było to typowo turystyczne doświadczenie, połączone z degustacją kokosowych wyrobów, oczywiście możliwością ich nabycia, a nawet pokazem taneczno-wokalnym.

Ogólnie nie przepadamy za tzw. „tour-ami” skrojonymi pod turystę, ale summa summarum było to ciekawe doświadczenie. Częstym punktem programu wycieczek po delcie Mekongu są również pływające targi, które niegdyś pełniły ważną rolę w wymianie handlowej lokalnych produktów, lecz dziś są często w znacznej mierze wydarzeniem odtwarzanym na potrzeby turystyki. Ich tradycja zanika z prozaicznej przyczyny, jaką jest powstała sieć mostów i dróg, która pozwala znacznie szybciej i taniej transportować towary. Ten element programu odpuściliśmy i postawiliśmy na poznawanie najbliższych okolic Ben Tre w spokojnym rytmie i po swojemu.

Kokosowe królestwo
Miasto Ben Tre, leżące w delcie Mekongu nie bez powodu bywa nazywane krainą kokosów. Trochę pojeździliśmy na skuterach pomiędzy wioskami, a wzdłuż dróg mijaliśmy hałdy kokosowych łupin. Z kokosów robi się tu między innymi olej, cukierki (zawijane w jadalne papierki ryżowe), opał, kosmetyki i kto wie co jeszcze...

Kolejną ciekawostką były dla nas owoce, rosnące na wodnych palmach, które gęsto porastają nabrzeże. Przez miejscowych nazywane wodnymi kokosami, a przez wujka Gugla zidentyfikowane jako Nypa fruticans. Skojarzenie z kokosem nie jest bezpodstawne, ale dotyczy przede wszystkim wyglądu tego owocu po przekrojeniu na pół.
Owoc Nypa daje słodki sok używany głównie do produkcji napojów alkoholowych, syropu, cukru i octu. Niedojrzałe nasiona można jeść w stanie surowym lub kandyzowane.
Ponadto Nypa ma zastosowania lecznicze i jest stosowany w tradycyjnej medycynie w leczeniu bólu zęba, bólu głowy, wrzodów itp.
Natomiast trwałe, odporne na gnicie liście wykorzystywane są do krycia dachów, wyrobu plecionek, mat, koszy i akcesoriów rybackich.
Reasumując - tu nic się nie marnuje i wszystko się je!

Farma Vam Ho i rezerwat ptaków
Szukając ciekawych miejsc w okolicy Ben Tre, gdzie moglibyśmy ciekawie spędzić czas z dziećmi, trochę przypadkiem trafiliśmy na Farmę Vam Ho. Z naszego homestay-a dojechaliśmy tu taksówką w niecałą godzinę. Nie do końca wiedzieliśmy czego spodziewać się po tym miejscu, ale w efekcie bardzo nam się tam podobało.
Chłopcy mogli spróbować swych sił na SUP-ach, oraz przejścia na drugą stronę rzeki po linie. Mieliśmy również możliwość zjedzenia niezwykłych dań, które były wstępem do naszej fascynacji kuchnią wietnamską. Na koniec poszliśmy na ciekawy spacer ścieżką prowadzącą przez dżunglę. Podobno znajduje się tu również rezerwat ptaków, ale nie mieliśmy okazji zobaczyć zbyt wielu gatunków, być może dlatego, że przyjechaliśmy dosyć późno i podczas spaceru było już po prostu dosyć ciemno.

Wydmy
Mui Ne
i Bajkowy Strumień
Około 200 km na północ od Sajgonu znajduje się miejscowość Mũi Né. Niegdyś była tradycyjną rybacką wioską, położoną na wybrzeżu Morza Południowochińskiego. Mieszkańcy utrzymywali się głównie z rybołówstwa oraz rolnictwa. Do dziś zobaczymy w zatoce wiele charakterystycznych okrągłych łodzi rybackich, znanych jako “thuyền thúng”.
Wykonuje się je z plecionego bambusa i pokrywa wodoodporną żywicą, co sprawia, że są lekkie, trwałe i idealnie przystosowane do lokalnych warunków. Ponadto ich okrągły kształt pozwala na łatwe manewrowanie na wodzie, nawet przy silnych prądach czy wietrze.
W latach 90-tych XX w. Mui Ne zaczęło zdobywać popularność i rozwijać się turystycznie. Decydującym momentem było całkowite zaćmienie Słońca w 1995r., które można było zobaczyć właśnie z tego miejsca, co przyciągnęło do Mui Ne wielu międzynarodowych obserwatorów.
Pustynia po Wietnamsku
Quadem po wydmach
Pustynia z pewnością nie jest pierwszym skojarzeniem, kiedy myślimy o Wietnamie. Tym bardziej chcieliśmy zobaczyć ten niezwykły krajobrazowo region południowego Wietnamu. Po pierwsze, mamy sentyment do pustyni od kiedy w Maroku kilka nocy spędziliśmy pośród piasków Sahary w berberyjskiej oazie. Poza tym, bardzo chcieliśmy pokazać dzieciom fenomen jakim niewątpliwie jest pustynia. Niestety dla nas wydmy Mui Ne okazały się z pewnym rozczarowaniem.
Może to właśnie przez kontrast do mistycznej wręcz Sahary, gdzie byliśmy na wydmach całkowicie sami, a cisza była oszałamiająca...
Z Mui Ne można wybrać się na wydmy białe i czerwone, my zdecydowaliśmy się na White Sand Dunes, czyli wydmy białe, które są oddalone od miasteczka o jakieś 25 km.
W efekcie zobaczyliśmy raczej góry rozrywkowego piachu niż prawdziwą pustynię.
Bez wątpienia miejsce jest bardzo mocno skomercjalizowane, w związku z tym zamiast saharyjskiej ciszy ogłuszył nas ryk quadów, których całe tłumy zobaczyć można na wietnamskich wydmach.
Oprócz tego oferowane są przejażdżki jeepem lub na wielbłądach, a całość zrobiła na nas dość przytłaczające wrażenie pustynnej imprezowni.
Dodatkowo, podczas naszego pobytu wiał dosyć mocny wiatr i ostre drobinki piasku smagały nas po gołych nogach i wdzierały się do oczu. Podsumowując - warto mieć ze sobą przewiewne ubranie z długim rękawem i nogawkami.
Dopiero po jakimś czasie, kiedy wiatr trochę osłabł, a my oddaliliśmy się od quadów i tłumu na znaczną odległość, mogliśmy cieszyć się pustynnymi widokami i pozjeżdżać z piaskowych gór na prowizorycznych sankach. No trochę frajdy było 🙂

Fairy stream, czyli bajkowy strumień
To jest rzeczywiście miejsce niezwykłe. Wprost z głównego deptaka Mui Ne (który przypomina nasze klimaty z kurortów nad Bałtykiem) schodzimy w boczną dróżkę i po chwili jesteśmy w innym świecie. Środkiem płynie wąski, płytki strumień, a po obu stronach strumienia mamy bajkowo kolorowe klify. Malownicza trasa spacerowa wzdłuż strumienia aż do niewielkiego wodospadu ma około 2 km w jedną stronę.
Po drodze można podziwiać wyjątkowe formacje skalne o intensywnych barwach - od czerwieni po biel, przeplatane soczystą zielenią. Spacer jest bardzo relaksujący, częściowo brodzi się boso w płytkiej ciepłej wodzie, można też powspinać się trochę po zboczach kanionu, żeby nasycić oczy tym pięknem.
Opłata za wstęp jest symboliczna, przy wejściu można kupić napoje i przekąski.


Da Lat
i jezioro Tuyen Lam
Jeżeli chcecie zobaczyć gdzie uwielbiają odpoczywać sami Wietnamczycy – jedźcie do Da Lat! To miasto położone w otoczeniu gór, na wysokości około 1500 m n.p.m. Jest tu zdecydowanie chłodniej w porównaniu do tropikalnych rejonów kraju. Tu po raz pierwszy od pół roku podróżowania po Azji musieliśmy wykopać z dna plecaków ciepłe ubrania i pełne buty. Wietnamczycy przyjeżdżają tu również by odpocząć od upałów i zanieczyszczonego powietrza. Da lat nazywane jest Miastem Miłości (szczególnie upodobane przez nowożeńców), Miastem Wiecznej Wiosny, Miastem Tysiąca Kwiatów oraz Alpami Wietnamu.
W Wietnamskim mieście miłości
Łabądkiem po sercu Da Lat
Miasto położone jest w kotlinie, otaczają je łagodne wzgórza, lasy sosnowe, jeziora i wodospady. Warto dodać, że centralnym punktem Da Lat jest sztuczne jezioro Xuan Huong, otoczone parkami i ogrodami. Niewątpliwie atrakcją, której nie sposób przeoczyć będąc tu z dziećmi, jest pływanie po jeziorze rowerkiem wodnym w kształcie łabędzia. Amatorów tej rozrywki jest naprawdę bardzo wielu, a całość tworzy dosyć kiczowaty krajobraz.
Oprócz prawdziwych kwiatów, w Da Lat mnóstwo jest również tych plastikowych, które podkręcają atmosferę miasta miłości w stylu wietnamskim.
Nie można odmówić Da Lat pewnego uroku (szczególnie z uwagi na położenie), jednak jak dla nas zbyt dużo tu komercji i kiczu. Warto mieć na uwadze, że w sezonie (od grudnia do marca) miasto przeżywa prawdziwe oblężenie, przyciągając tłumy turystów, zarówno lokalnych, jak i zagranicznych.

Pokręcony The Maze Bar
Jedną z ciekawostek Da Lat, utrzymaną w nieco kiczowatym stylu tego miasta jest The Maze Bar. Jak sama nazwa wskazuje, bar jest zaprojektowany w formie labiryntu.
Skutkiem tego, jego wnętrze składa się z wielu korytarzy, ukrytych pokoi i zakamarków. Ma także część na zewnątrz, gdzie można dotrzeć po pokonaniu plątaniny schodów i korytarzy prowadzących na wyższe kondygnacje. Ogólnie rzecz biorąc - strzał w dziesiątkę na spędzenie ciekawego popołudnia z dziećmi w Da Lat.
Zabawa w chowaka może trwać tu godzinami i naprawdę nie widzieliśmy podobnego miejsca nigdzie indziej.
Upodobanie do dziwności ma w Da Lat jeszcze jedno oblicze, a mianowicie Crazy House, czyli pokraczny, psychodeliczny dom gościnny, którego zwiedzanie już sobie odpuściliśmy, między innymi dlatego, że jest ogromnie popularną atrakcją Da Lat.


Zawsze warto zajrzeć na Night Market
Azjatyckie nocne targi są rewelacyjne. Po pierwsze, to doskonały sposób na zanurzenie się w lokalnej kulturze i możliwość poczucia autentycznej atmosfery danego miejsca. Nie inaczej przedstawia się ten temat w Da Lat. Bez wątpienia uliczne stoiska z wietnamskim street foodem potrafią zaskoczyć, a inwencja sprzedawców nie zna granic. Samodzielnie skonstruowane grille, a na nich bogactwo fantazyjnych szaszłyków; wielkie wazy wypełnione kolorowymi napojami, w których pływają różne kulki, a nade wszystko wietnamskie bagietki banh mi, nadziewane przeróżnymi liśćmi i mięsem. Podsumowując, głodnym stąd nie wyjdziesz, nie ma opcji 🙂

Wodospad Datanla
W okolicach Da Lat znajdziecie wiele atrakcji, między innymi liczne wodospady. Postanowiliśmy odwiedzić Datanla Waterfall i po raz kolejny poczuliśmy ukłucie rozczarowania. Nie, żeby wodospad był zbyt mały, czy jakiś nie taki... chodzi bardziej o komercyjną otoczkę tego miejsca i wszechobecne tłumy. W takich miejscach nigdy nie czujemy się zbyt dobrze - niby w przyrodzie, a jak w fabryce przy taśmowej produkcji.
W efekcie, szybko przeszliśmy wodospadową trasę, omijając "największe atrakcje", takie jak kolejka grawitacyjna, do której stała kolejka gigantyczna 🙂 i postanowiliśmy uciekać w spokojniejsze rejony.

Jezioro Tuyen Lam
Po wszystkich mało atrakcyjnych dla nas atrakcjach, to tu w końcu odnaleźliśmy piękno przyrody w spokojnym, nienachalnym wydaniu. Wychodzi na to, ze trzeba było uczyć się wietnamskiego, bo od razu wiedzielibyśmy gdzie jechać 🙂 Podobno nazwa jeziora w dosłownym tłumaczeniu oznacza "miejsce gdzie spotykają się woda i las".
Jezioro Tuyen Lam znajduje się zaledwie 7 km na południe od centrum Da Lat, w otoczeniu gór i sosnowych lasów. Wszechobecna komercja i kicz jeszcze tu nie dotarły,
a okolica jest piękna i naprawdę warta odwiedzin. Wypożyczyliśmy rower wodny (ten akurat nie miał kształtu łabędzia) i w powolnym rytmie przemierzaliśmy jezioro. Tu też mieliśmy okazję po raz kolejny absolutnie rozkochać się w kuchni wietnamskiej, która jest niesamowicie pomysłowa, zielona na maksa i nieskrępowana żadnymi zasadami.
Na koniec tych ochów i achów mogę tylko napisać, że następnego dnia byliśmy tu z powrotem, bo lepszego miejsc w okolicy Da Lat niż jezioro Tuyen Lam próżno szukać.

Hoi An
najpiękniejsze miasto wietnamu
I tak nagle ze sztucznego jeziora pełnego plastikowych łabędzi przenosimy się w świat kultury, sztuki, wietnamskiej tradycji, mody i szlachetnego piękna.
Kolejnym przystankiem w podróży po Wietnamie było dla nas Hoi An.
Miasto wpisane na listę UNESCO z zabytkowym starym miastem, w którego ocaleniu niebagatelny udział miał polski architekt, Kazimierz Kwiatkowski.
Miasto skrojone na miarę
Atmosfera starego miasta
Wąskie uliczki Hoi An z kolonialnymi budynkami, drewniane fasady, chińskie pagody i japońskie mosty tworzą wyjątkową scenerię, która ma moc przenoszenia w przeszłość. Stare miasto jest pozbawione ruchu motorowego, dzięki czemu można na spokojnie spacerować po uroczych uliczkach i podziwiać detale. W Hoi An można wyczuć atmosferę starego portu, który był miejscem spotkań kupców z całego świata. Pomimo tego, że Hoi An jest mocno rozwinięte turystycznie, kierunek tego rozwoju poszedł zupełnie w inną stronę niż np. w Da Lat.

Lampiony na rzece
Wieczorami stare miasto rozświetlają setki kolorowych lampionów, które tworzą niesamowity klimat. Po zmroku na rzece Thu Bon, która przepływa przez miasto, pływają liczne gondole, które również są ozdobione tradycyjnymi lampionami. Lustrzane odbicie świateł w wodzie tworzy niepowtarzalną atmosferę. Każdy może zanurzyć swój lampion w rzece i liczyć na to, że spełnienie marzeń jest teraz bliższe. Codzienność w Hoi An ma elementy artystyczne i magiczne.


Galerie sztuki i warsztaty rzemieślnicze
Galerie w Hoi An często prezentują dzieła inspirowane tradycyjna kulturą Wietnamu, pejzażami okolicy oraz codziennym życiem. Wiele tutejszych galerii sztuki powiązanych jest z rzemiosłem, co pozwala docenić tradycyjne techniki w nowoczesnym kontekście.
Na starym mieście znajdziecie warsztaty, gdzie powstają lampiony, wyroby ceramiczne, jedwab. W Hoi An jest także wiele zakładów krawieckich, które uszyją dla Was skrojony na miarę garnitur czy suknię z wybranego materiału. A tutejsze tkaniny są naprawdę jakościowe i piękne. Warto wybrać się do Precious Heritage Art Gallery Museum, czyli galerii fotograficznej, przedstawiającej wietnamskie mniejszości etniczne. Zjawiskowe portrety francuskiego fotografa Réhahn'a są wyrazem jego miłości do Wietnamu i na długo zostają w pamięci.

Polski akcent, czyli historia Kazimierza Kwiatkowskiego
"Kazik" był polskim architektem i konserwatorem, który odegrał kluczową rolę w zachowaniu dziedzictwa kulturowego Wietnamu, w tym Hoi An. Przybył do Wietnamu w latach 80-tych XX wieku w ramach polsko-wietnamskiej misji UNESCO, której celem było ratowanie zabytków zniszczonych przez wojnę. Dzięki jego wysiłkom historyczne centrum Hoi An, składające się z XVI-wiecznych drewnianych budynków zostało uratowane przed planowaną rozbiórką i przywrócone do dawnej świetności. W 1990 roku miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
W Hoi An, jako dowód wdzięczności, postawiono mu pomnik w sercu miasta, gdzie jest wspominany jako bohater, który zachował ich dziedzictwo dla przyszłych pokoleń.

Hej, Witaj na pokładzie
Płyń z nami jeśli kochasz odkrywać świat na własną rękę, szukasz inspiracji podróżniczych i sprawdzonych miejsc noclegowych.